sobota, 28 czerwca 2014

Elektryczne disco

Lauren pisała o The Dumplings. Ja napiszę o KAMP!. Ktoś mówił, że w Polsce już nikt nie robi dobrej muzyki?

Niemalże każda piosenka KAMP! to prawdziwy wehikuł czasu - skok jedną nogą w lata 80. Zespół wyróżnia się brzmieniem nawet na rynku międzynarodowym - tam zresztą jest zdecydowanie bardziej doceniony niż w swojej ojczyźnie.



Czemu piszę o KAMP! dopiero teraz? Przecież ich pierwsza płyta za kilka miesięcy obchodzi już drugie urodziny, a o łódzkim (moje miasto!) trio mówi się ostatnio tylko oglądając rozkładówkę najróżniejszych festiwali. Do czasu! Otóż KAMP! pracuje nad drugą płytą. I zdaję się, że jest to aktualnie najbardziej wyczekiwany przeze mnie album. Ten post jest więc czymś w rodzaju rozgrzewki - małym podsumowaniem dotychczasowej działalności zespołu. Tak, aby umilić wam (i sobie) oczekiwanie na najnowszy krążek.

Moja przygoda z KAMP! rozpoczęła się stosunkowo niedawno - w zeszłym roku, kiedy wszyscy tańczyli przy Dancing Shoes - remiksu Brodki (moim zdaniem, znacznie lepszym od oryginału). Ja również. Zaciekawiona takim ciekawym brzmieniem kliknęłam kolejną ikonkę z Polecanych na Youtubie. I tak się zaczęło.

Szybko trafiłam na Breaking a Ghost's Hearts, które wciąż jest jednym z moich ulubionych utworów. Z wczesnej twórczości zespołu, moją uwagę przykuwa także Cosmological. Myślę, że to właśnie dzięki tej piosence, KAMP! trafiło na listę moich ulubionych zespołów.

Niedługo potem kupiłam płytę i przez pewien czas nie wyciągałam jej z odtwarzacza. Album jest bardzo dopracowany i robi niesamowite wrażenie odsłuchany od deski do deski. Jakby każdy dźwięk był dokładnie tam, gdzie trzeba - zero przypadku. Do moich faworytów należą Oaxaca oraz New Frontier, chociaż na uwagę zasługuje też Distance of Modern Hearts.  Jedynie Sulk zupełnie nie przypadło mi do gustu - takie bez pomysłu; nie porywa.

Trio jest znane nie tylko z autorskiego materiału, ale też remiksów cudzych utworów. I tu znowu pojawia się znakomite Dancing Shoes. Może oryginał nie jest najgorszy, ale jednak KAMP! wzniósł go na zupełnie inny poziom. Mój numer jeden do biegania! I am the Sun Twiliete w nowym wydaniu także wyróżnia się wśród remiksów.

Na naszym rynku muzycznym KAMP! jawi się jako małe, elektroniczne dzieło. Czasem trochę egzotyczne, innym razem melancholijne albo właśnie żywe i rytmiczne. Przede wszystkim jednak niesamowicie dopracowane i zróżnicowane - każda piosenka jest dopieszczona do ostatniego dźwięku. KAMP! wyróżnia jest nie tylko pomysłem, ale przede wszystkim profesjonalizmem. Jeśli następny album będzie przypominał jakościowo dotychczasowe poczynania zespołu, to mogę czekać kolejne dwa lata!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz