poniedziałek, 1 lipca 2013

Bling Ring


Historia oparta na faktach, opowiada o grupce nastolatków-włamywaczy, obsesyjnie pragnących zbliżyć się do świata swoich idoli.

 Muszę przyznać, że do sali kinowej zaciągnęła mnie spora tylko i wyłącznie spora kampania reklamowa oraz Emma Watson (zawsze miło oglądnąć Hermionę, nawet jeśli tym razem wciela się w kogoś innego). Mam już szczerze dość opowiastek o zbuntowanej młodzieży, ładującej się w wieczne problemy. A jednak, liczyłam że "Bling Ring" chociaż trochę wyróżnia się w tym gatunku.

Co na plus?
 Po pierwsze, brawami można nagrodzić obsadę. Zarówno nowe twarze, jak Israel Broussard i Katie Chang czy wszystkim znana Emma świetnie poradzili sobie w swoich rolach.
  Po drugie, muzyka bardzo dobrze współgra z klimatem filmu. Nie jest to soundtrack, który nadawałby się na wakacyjną imprezę, wolne popołudnie czy podróż tramwajem, ale jest nieodłącznym elementem filmu.
  Po trzecie, Sofia Coppola chciała zaprezentować widzom model nastolatka ostatnich lat (a przy okazji również model rodziny) i ostatecznie pokazała nam zarys rozpieszczonej, pustej młodzieży bez większych ambicji na przyszłość niż tylko "być znanym, bogatym i ładnie wyglądać", który w jakimś stopniu bywa prawdziwy. Film, bądź co bądź, zmusza do refleksji.

Co na minus?
  "Bling Ring" jest zwyczajnie nudny! Właściwie 3/4 filmu to migawki tańczących nastolatków, facebookowej tablicy i ubrań. Taaak, ubrań, biżuterii, kosmetyków - tego jest najwięcej. Rozumiem, że reżyserka chciała pokazać, że hollywoodzkie gwiazdy mają szafy wypchane kosztownościami, ale skupiła się na drogich rzeczach bardziej niż na bohaterach.
 Nawiązując do poprzedniego akapitu, miałam wrażenie oglądać jeden z tvp-owskich programów. Brakowało tylko ostrzeżenia na początku o lokowanych produktach. Niby drogie marki nie muszą już uciekać się do takich chwytów, jak reklamy przy użyciu kinematografii, ale do tej pory zastanawiam się czy niektóre z nich nie sponsorowały "Bling Ring".
  Z bohaterów zrobiono zupełnie pustą i głupią bandę nastolatków. To takie nudne i przerysowane. Każda postać, pozornie inna, w rzeczywistości jest charakterem łudząco podobna do drugiej.
  Bardzo możliwe, że brak jakichkolwiek emocji w filmie jest specjalnie zastosowanym środkiem. Do mnie w ogóle nie przymówił, "Bling Ring" jest bezbarwny, a wplatanie wywiadów mających na celu zbliżenie nas do bohaterów, wcale tego nie zmienia.

Podsumowanie
 Zdecydowanie nie warto wybierać się do kina. Właściwie nawet kiedy już pojawi się na "małym ekranie" opłaca się obejrzeć tylko początek i koniec, który jest naprawdę ciekawy i prześmiewczy - nie moralizujący, bo przez pozostały czas trawania (a film trwa ok. półtorej godziny) bohaterowie wstawiają zdjęcia na Facebooka, przymierzają markowe ubrania i włamują się do coraz to wymyślniejszych gwiazd. Opłaca się obejrzeć także Emmę Watson w paru scenach, bo aktorka znowu udowadnia nam, że sprawdza się nie tylko w roli uczennicy w szkole magii.

W liczbach: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz